środa, 28 września 2016

Fredom 2016- dzień 2: Stutthof i praca nad zadaniami projektowymi


Wtorek, 27.09.2016

            Po zjedzeniu śniadania, udajemy się autokarem do pobliskiego Sztutowa. Pogoda jest dla nas bardzo łaskawa – pomimo jesiennego chłodu niebo jest wciąż jeszcze niebieskie, bez chmur na horyzoncie, a słońce rozświetla świat wokoło. Kiedy jednak przekraczamy bramy KL Stutthof, czujemy się trochę nieswojo... Najpierw oglądamy film o obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, jesteśmy świadkami bezsensownego okrucieństwa hitlerowców, współczujemy ofiarom, a w głowie rodzi się pytanie: dlaczego do tego doszło? Kiedy zapalają się światła, na małej widowni panuje cisza.
 Po wyjściu z sali kinowej czekamy przez krótką chwilę na naszego przewodnika, p. Pawła Bobera. Kiedy wreszcie nadchodzi, po krótkim przywitaniu, zamiast prowadzić nas w głąb obozu, wyprowadza nas na zewnątrz, dochodzimy do drogi. Tu wysiadali z pociągu w czasie wojny przyszli więźniowie obozu.








            I zaczyna się opowieść: Wyobraźcie sobie, że jest wojna, do Waszych drzwi pukają żołnierze, dają  Wam kilka chwil na spakowanie niezbędnych rzeczy i prowadzą Was do towarowych wagonów. Słyszeliście od innych  pogłoski o obozach koncentracyjnych, ale jeszcze nie dowierzacie, że może być tam tak strasznie, że możecie nawet stracić życie. Niektórzy z Was nie dożywają dotarcia do celu, a potem, po przekroczeniu Bramy Śmierci, tylko połowa z Was ma szansę na przetrwanie obozowego koszmaru...



            I tak, w całkowitym milczeniu, zasłuchani  w słowa p. Pawła, przechodzimy poszczególne etapy wtajemniczenia w obozowe życie: jak więźniowie spali, pracowali, co jedli, jakie mieli marzenia i jakie były  niezliczone sposoby okupantów na pozbawienie ludzi ich człowieczeństwa.




            Czas niepostrzeżenie mija, w końcu nasz przewodnik prowadzi nas pod masywną  bryłę pomnika poświęconego ofiarom nazistowskiego terroru. Tu na chwilę siadamy, a pan Paweł podsumowuje nasze spotkanie:
            Pewnie myślicie, że taka rzecz się więcej nie powtórzy, że to Was może nie dotyczy albo nie spotka. Nigdy jednak nie można być tego pewnym. Po okrucieństwie drugiej wojny światowej świat nie zmądrzał. Wojna  na Bałkanach, konflikt  w Syrii – ludzie nadal chcą być lepsi od innych. Konflikty rodzą się bardzo powoli, ale kiedy już wybuchną, bardzo trudno je ugasić, rozwiązać. Należy robić wszystko, by ludzie nie niszczyli się nawzajem, a los świata leży w rękach każdego z Was...







            Po tym spotkaniu wracamy do Mikoszewa. Słońce nadal pięknie świeci, ale w naszych sercach jest smutek,a  w głowach – pytanie, co zrobić, by takie sytuacje nie miały więcej miejsca. Nad tym też pracujemy po obiedzie w grupach. Powoli przy stołach zaczyna się słyszeć coraz więcej dyskusji po angielsku. Rozmawiamy o przeszłości, ale i o naszej teraźniejszości – co nas łączy, a w czym się różnimy. Jak wygląda edukacja w naszych krajach? Jakie mamy rodziny? Jak spędzamy czas wolny etc...
            Po popołudniu spędzonym tak pracowicie pora na trochę rozrywki. W związku z przyjemną pogodą decydujemy się na rozegranie meczów, oczywiście w mieszanych drużynach. Koszykówka, siatkówka lub piłka nożna – dla każdego coś dobrego. Przydają się też okrzyki kibiców.

            A na koniec dnia zostawiamy sobie spacer nad morze, zabawne zdjęcia grupowe na plaży. I coraz żywsze rozmowy...To było niezwykłe doświadczenie - tylko my, piasek i morze.










 Wiatr zupełnie ucichł, słońce świeciło, więc woda wyglądała tak zachęcająco, że część grupy, na czele ze Svenem - opiekunem grupy  i nauczycielem, skorzystała z morskiej kąpieli. 










Na plaży zjawił się także wdzięczny obiekt do fotografowania - łabędź. 




Poprosiliśmy naszych uczniów, by wykonali jakieś znaki na piasku opisujące ich grupę, później natomiast zachęciliśmy ich do stworzenia zabawnych konstrukcji.












































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz