poniedziałek, 23 października 2017

Potop szwedzki w szkole!

Widzieliście ich? Rozmawialiście z którymś? Ale mają dziwne imiona... Szwedzi! Słowo na ustach wielu, w poniedziałek 2 października odmienione w naszych szkołach przez wszystkie przypadki.

Zobaczcie, jak o spotkaniu pisze Martyna Pacan (reporterka towarzysząca naszym gościom podczas odwiedzin szkoły, uczestniczka zeszłorocznych warsztatów polsko-szwedzkich):



Goście w Szkołach Salezjańskich

2 października naszą szkołę odwiedzili niecodzienni goście, mianowicie uczniowie ze Szwecji biorący udział w tegorocznej edycji projektu partnerstwa naszego gimnazjum ze szwedzką szkołą sportową Prolympia w Viserum. Jak co roku projekt rozpoczął się oprowadzeniem gości po naszej szkole. Prezentacji budynku i sal dokonała p.Radzka w ich ojczystym języku, tak więc 29 Szwedów zobaczyło każdy kąt gimnazjum i liceum.







Jak co roku nasi, radośni koledzy wywołali nie mały zachwyt wśród uczniów (zarówno tych starszych jak i tych trochę młodszych) i niemal każdy chciał choć trochę z nimi porozmawiać i poćwiczyć zdolności językowe, nabyte podczas wieloletniej nauki języka angielskiego. Okazało się, że było to zaskakująco łatwe i nasi uczniowie bardzo szybko złapali wspólny język z nowo poznanymi kolegami.


Jak mówią uczniowie ,, bez problemu mogliśmy się z nimi dogadać". Po obejrzeniu szkoły i poczęstunku, na 6 godzinie lekcyjnej Szwedzi ponowie dołączyli do Polaków na różne lekcje prowadzone przez językowców.













Mieli okazje podyskutować o różnicach i podobieństwach naszych państw. Następnie uczestnicy projektu wzięli udział w zajęciach na temat praw człowieka prowadzonych przez p.Kapuścińską i p.Radzką. Zapoznali się z programem całej wymiany i 7 godzina lekcyjna zleciała na pracy w grupach.



Kolejnym, ostatnim punktem programu w naszej szkole był słodki poczęstunek. Polacy i Szwedzi mogli spokojnie porozmawiać, odnaleźć osoby do których pisali listy i wymienić się kontaktami.






Szukanie wspólnych tematów okazało się bardzo ciekawym doświadczeniem dla obu stron. Spędzenie tych kilku chwil razem było najlepszą formą integracji, nie tylko dla uczestników wymiany, ale również dla osób, które postanowiły dołączyć na jakiś czas do tego wesołego grona. Niestety nadszedł czas szybkiego zebrania social mediów, dla tych, którzy jeszcze tego nie zrobili i pożegnania się. Na szczęście dla wielu uczniów to był dopiero początek wymiany. W bardzo dobrych humorach wspólnie zajęli miejsca w autokarze i odjechali do Sztutowa, aby spędzić tam kilka dni.





Kolejne dni relacjonuje p. Kapuścińska.


03.10. WTOREK
            Wtorek przywitał nas deszczem i chmurami, jednak to nie przeszkodziło nam w realizacji naszych planów. Po śniadaniu wyruszyliśmy na piechotę do Muzeum Stutthof.












Obejrzeliśmy wspólnie film o Oświęcimiu, a potem nasz dobry znajomy, pan przewodnik Paweł Bober wyruszył ze Szwedami na zwiedzanie obozu, a my udaliśmy się na spacer nad morze.












Godzina to jednak za mało, więc wróciliśmy do punktu wyjścia, gdzie przez chwilę oczekiwaliśmy na p. Pawła, po czym ruszyliśmy śladem poprzedniej grupy. Zwiedzaniu towarzyszyła cisza i niedowierzanie, jak możliwe było to, że ludzie żyli w tak nieludzkich warunkach. W takich miejscach pojęcie wolności nabiera zupełnie nowych kształtów...
            Po tej pouczającej lekcji historii wróciliśmy do ośrodka. Gdy minęła pora obiadu, wspólnie pracowaliśmy w grupach  nad projektami plakatów inicjujących akcję  DRAW FREEDOM FOR ME!
            Potem wyruszyliśmy na spacer nad morze, mając nadzieję, że tym razem uda nam się to.
Po dwóch kilometrach cel został osiągnięty – dla  niektórych Szwedów był to pierwszy raz, gdy widzieli morze i piękny, biały piasek na plaży bez kamieni.

Oczywiście, tradycji musiało stać się zadość i znalazło się kilku śmiałków, którzy bez oporów weszli do zimnej wody. 



Za nimi ruszyli następni, nieco mniej przygotowani na morskie kąpiele: w spodniach, butach itp. Widać słońce, które na chwilę wyszło zza chmur, ośmieliło ich do tego desperackiego kroku... No i nie bez znaczenia pozostawał fakt, że inni patrzyli na grupę "morsów" z niemałym podziwem.














Za nimi ruszyli następni, nieco mniej przygotowani na morskie kąpiele: w spodniach, butach itp. Widać słońce, które na chwilę wyszło zza chmur, ośmieliło ich do tego desperackiego kroku... No i nie bez znaczenia pozostawał fakt, że inni patrzyli na grupę "morsów" z niemałym podziwem.
            Po zimnej kąpieli przydało się coś na rozgrzewkę – na przykład ognisko z kiełbaskami i gorąca herbata. Wieczór nadszedł niepostrzeżenie, a wraz z nim kolejna część wspólnej pracy w grupach – tym razem uczniowie mieli porównać swoje plany dnia, codzienne zajęcia, hobby, szkoły. Obok ciekawych różnic znaleźliśmy też wiele podobieństw...

04.10. ŚRODA
            Ten dzień miał mieć najbardziej intensywny przebieg i taki też był. Po śniadaniu autokarem wyruszyliśmy w kierunku Gdańska.



 Stolica północnej Polski powitała nas wiatrem, a na ulicach nie było tylu turystów co zwykle, co pozwalało na lepsze przypatrzenie się pięknym kamienicom przy ul. Długiej. Młodzież w grupach wzięła udział w grze miejskiej, podczas której w ciągu godziny poszukiwali charakterystycznych miejsc i musieli wytężyć wzrok, by na zabytkowych murach dostrzec rozwiązania zagadek.





            Następnie przeszliśmy wzdłuż Motławy pod imponującą bryłę Muzeum II Wojny Światowej. Szarość betonu, głęboka czerń konstrukcji i przezroczystość wielkich tafli szklanych urzekają  nieco futurystyczną prostotą, ale najważniejsze jest to, co kryją w środku. Dotknęliśmy kawałka europejskiej historii. Słuchaliśmy o zapisanych krwią kartach różnych narodów i kolejny raz mogliśmy dostrzec, co się dzieje, gdy człowiek traci jedną z największych wartości w życiu – wolność. Śledziliśmy losy wielu nacji, ale i – na ich tle – historie pojedynczych ludzi.










            Po ponad dwugodzinnym zwiedzaniu przyszedł czas na krótkie zakupy i powrót do ośrodka. Wszyscy byli zmęczeni, ale w niejednej głowie snuły się wizje wieczoru – bo przecież w planie miała być dyskoteka! Team DJ-ski, tj. Damian, Samuel i Dominik zapodał pierwsze bity o 20, na początku na parkiecie było dużo miejsca, a pod ścianami stało wielu gapiów, ale  z każdą kolejną piosenką parkiet się zapełniał i – nie do wiary! - wkrótce trzeba było kończyć. Czas tak szybko minął!
            A jutro? Jutro już tylko wspólne śniadanie, zakupy i.... przejazd na lotnisko.... A tam – czas pożegnania...
            Do zobaczenia  wiosną  - tym razem w Szwecji!!!


PS. Olu, o Tobie również pamiętamy, wracaj szybko do zdrowia!
                                                                               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz